Haczów – kościół Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny i św. Michała Archanioła.
Ciekawostka: rzeźbione zaczepy.
Pod okapem prezbiterium kościoła w Haczowie widoczne są zaczepy (elementy wspomagające konstrukcję) – cztery z nich, znajdujące się na południowej ścianie, mają niezwykłe rzeźbione antropomorficzne formy: przypominają zgeometryzowane twarzowe maski. Nie wiadomo, jakie jest znaczenie tych masek, ani też dlaczego wykonano takie zdobienia tylko na czterech zaczepach. Czy rzeźbiarska dekoracja prezbiterium kościoła w Haczowie została zarzucona przed ukończeniem z przyczyn finansowych, czy też było to zaniechanie znudzonych rzemieślników?
A może raczej te przedziwne maski, przywołujące na myśl pogańskie bóstwa, miały odnosić się do kultowo-symbolicznych znaczeń liczby cztery (stron świata, żywiołów, temperamentów)? Dziś już trudno rozstrzygnąć tę kwestię, ale z pewnością jest to bardzo ciekawy element dekoracyjny, wyjątkowy w skali całej Środkowej Europy.
Malowidła:
W Haczowie znajduje się dziś największy znany zespół malowideł ściennych z XV wieku na terenie Polski i jedyny na tyle kompletny, że pozwala nam wyobrazić sobie, jak wyglądały wnętrza wiejskich kościołów drewnianych pod koniec średniowiecza. Malowidła te osadzone są w tradycjach gotyckiego malarstwa krakowskiego, ale możliwe, że wykonali je artyści z warsztatu, który działał w pobliskim Krośnie. Łączna powierzchnia odsłoniętych gotyckich malowideł w Haczowie to ok. 600m2. Ich program treściowy obejmuje opowieść od początków świata i grzechu pierworodnego, poprzez historię Odkupienia i dzieje świętych, aż po zapowiedź Sądu Ostatecznego.
Piętnastowieczne malowidła zostały wykonane na cienkiej pobiałce wapienno-kredowej, bezpośrednio na wyrównanym podłożu drewnianym. Przedstawienia figuralne rozmieszczono w dwóch lub trzech strefach, a poszczególne sceny wydzielono malowanymi ramami. W partii cokołowej ścian umieszczono iluzjonistyczne przedstawienia architektury oraz malowane tkaniny. W prezbiterium na ścianie północnej znalazł się cykl pasyjny; do odsłoniętych kwater należą: Wjazd do Jerozolimy, Ostatnia Wieczerza, Obmywanie nóg Apostołom (?), Chrystus w Ogrójcu, Pojmanie, Chrystus przed Piłatem, Niesienie krzyża. Na ściankach wschodnich znalazło się Ukrzyżowanie (zniszczone przez wybicie okna), Gra w kości o szatę Chrystusa, oraz pozostałości po scenach Opłakiwania i Złożenia do grobu.
Malowidła na południowej ścianie prezbiterium w większości nie zostały odsłonięte, można jednak założyć, że w tym miejscu znajdowały się sceny odnoszące się do Zmartwychwstania Chrystusa. Dziś widoczne są jedynie sceny Koronacji Marii oraz Męczeństwa św. Stanisława oraz niewielkie pionowe pasy, w których widać fragmenty przedstawień archanioła Michała, Zwiastowania, oraz Męczeństwa Dziesięciu Tysięcy Męczenników na górze Ararat.
Na wschodniej ścianie prezbiterium umieszczono także wizerunki świętych – w dolnej strefie są to niezbyt już dziś czytelne przedstawienia dwóch świętych niewiast; tam także znajdowała się inskrypcja fundacyjna, w dużej mierze niestety nieczytelna.
Bo bokach środkowego okna w ścianie środkowej widnieją wizerunki dwóch świętych biskupów – jeden z nich to Stanisław (ze swym atrybutem, czyli postacią Piotrowina, którego biskup wedle legendy wskrzesił), zaś drugi to św. Wedast (Vedastus, Vast) którego atrybutem jest wilk trzymający w pysku gęś.
Na wschodniej ścianie prezbiterium umieszczono także wizerunki świętych – w dolnej strefie są to niezbyt już dziś czytelne przedstawienia dwóch świętych niewiast; tam także znajdowała się inskrypcja fundacyjna, w dużej mierze niestety nieczytelna. W nawie na zaskrzynieniu południowym znalazł się cykl starotestamentowy; od Stworzenia Świata, poprzez Stworzenie Adama oraz Ewy, Grzech Pierworodny, Wygnanie z raju aż po Pracę pierwszych rodziców. Niestety te malowidła zachowały się w nie najlepszym stanie. Również zachodnia ściana nawy głównej dekorowana była scenami ze Starego Testamentu: Ofiara Abrahama, Zabójstwo Abla oraz, być może, Pijaństwo Noego (?) są umieszczone ponad chórem muzycznym. Poniżej chóru, ponad zachodnim wejściem do kościoła, znajduje się przedstawienie Veraikonu, czyli twarzy Chrystusa odbitej na Chuście Świętej Weroniki. Drugi taki wizerunek znajduje się nad wejściem południowym. W Veraikonie na ścianie zachodniej Chrystus ma zamknięte oczy – to wynik błędnej rekonstrukcji fragmentu malowidła.
Poniżej zaskrzynienia południowa ściana nawy była zdobiona przedstawieniami świętych niewiast, zachowanymi częściowo: dobrze widoczna jest dziś św. Małgorzata ze swym atrybutem w postaci smoka, oraz św. Helena trzymająca krzyż. Zachodnią ścianę nawy pod chórem muzycznym zdobiły przedstawienia męczeństw świętych – pozostałości ukazanych scen można zinterpretować jako męczeństwa śś. Sebastiana oraz Erazma. Na północnej ścianie nawy mogły znajdować się męczeństwa św. Wawrzyńca i św. Andrzeja; najczytelniejszy jednak na tej ścianie jest olbrzymi wizerunek św. Krzysztofa. Znajdziemy tu także pozostałości po przedstawieniu św. Zofii z trzema córkami.
Na ścianie wschodniej (tęczowej) zachowały się pozostałości po przedstawieniu Apoteozy św. Marii Magdaleny. Pozostałości desek pierwotnego stropu nawy zawierają przedstawienia Chrystusa Salvatora Mundi (Zbawiciela Świata) oraz św. Michała Archanioła, zabijającego smoka.
Ciekawostka: Zofia z córkami.
Zofia jest świętą legendarną, rzekomo była wczesnochrześcijańską męczennicą, matką trzech umęczonych córek, o imionach Wiara, Nadzieja i Miłość.
Niewykluczone, że u źródeł opowieści o tych męczennicach leży alegoryczny koncept spersonifikowania Trzech Cnót Teologalnych jako córek Mądrości Bożej (Sophia). Prawdopodobnie kult Zofii i jej córek rozwinął się na przełomie VI i VII wieku. Wedle legendy prześladowcy chrześcijan postanowili zadać Zofii szczególne cierpienie, każąc jej patrzeć na śmierć kolejnych jej córek.
W średniowieczu stworzono różne wersje legendy o św. Zofii – jedna z nich opowiada o cudzie, gdy przy Zofii i jej córkach ukazali się aniołowie z koronami, zwiastujący męczeństwo matki i dziewczynek, przy czym Zofii przysługiwało aż siedem koron; i rzeczywiście, wedle tej legendy była ona męczona siedmiokrotnie, wskrzeszana po kolejnych mękach, aż w końcu zmarła, przyjąwszy komunię świętą. Można jednak trafić także na inną interpretację siedmiu koron w obrazach św. Zofii z córkami: po jednej koronie męczeństwa przysługuje bowiem każdej z tych czterech świętych, a dodatkowe trzy korony nad głową Zofii miałyby oznaczać trzykrotną mękę matki, która musiała patrzeć na śmierć kolejnych swoich dzieci.
Ciekawostka: Św. Krzysztof olbrzym.
Święty Krzysztof to jeden z najpopularniejszych patronów, ale to święty legendarny: nawet jego imię wywodzi się prawdopodobnie z jego legendy. Christoforos oznacza bowiem “niosący Chrystusa”; tak właśnie przedstawiano św. Krzysztofa: jako postawnego mężczyznę, który niesie na ramieniu lub na plecach Dzieciątko Jezus. Co ciekawe, legenda mówi, że święty ten miał być olbrzymem (podobno miał około 7 metrów wzrostu). Był przy tym bardzo silny i jako wielki wojownik chciał służyć najpotężniejszemu panu na świecie. Pewien pustelnik powiedział mu, że najpotężniejszym władcą jest Chrystus, ale żeby mu służyć, trzeba poświęcić się pomaganiu bliźnim; wówczas Krzysztof poświęcił się pracy, do której miał fizyczne predyspozycje, czyli osiadł w pobliżu niebezpiecznej przeprawy przez rzekę i przenosił przez nią podróżnych.
Pewnego razu o przeprawę poprosił mały chłopiec; na samym środku rzeki Krzysztof poczuł nagle przygniatający ciężar dziecka i z wielkim wysiłkiem dotarł na drugi brzeg, po czym powiedział: czułem, jakbym na swych ramionach niósł cały świat. Chłopiec mu odpowiedział: niosłeś nie tylko cały świat, ale nawet tego, który ten świat stworzył. Rzecz jasna był to sam Jezus, a olbrzym przez to stał się Christoforosem, czyli „niosącym Chrystusa”. Dawniej bardzo często w widocznych miejscach umieszczano gigantyczne przedstawienia św. Krzysztofa – nie tylko z tego powodu, że legendarny Krzysztof miał być olbrzymem, ale przede wszystkim dlatego, że wierzono, iż wizerunki św. Krzysztofa mają niemal magiczną moc. Miały one bowiem, wedle średniowiecznych wierzeń, chronić przed nagłą i niespodziewaną śmiercią – każdy zatem powinien, dla bezpieczeństwa, codziennie zobaczyć wizerunek św. Krzysztofa.
Ciekawostka: Resztki po ekstazie św. Marii Magdaleny.
Maria Magdalena to wyjątkowa święta – kobieta według Ewangelii blisko związana z Chrystusem, której jako pierwszej objawił się po Zmartwychwstaniu. Najpopularniejszy w średniowieczu zbiór żywotów świętych, czyli trzynastowieczna „Złota Legenda”, podaje informację, że po Wniebowstąpieniu Chrystusa Maria Magdalena zdecydowała się spędzić resztę życia jako pustelnica. Żyjąc w odosobnieniu przez 30 lat, Magdalena codziennie doznawała mistycznej ekstazy: siedem razy każdego dnia aniołowie unosili ją w powietrze, a ona słyszała pochwalne śpiewy niebiańskich zastępów i to zastępowało jej przyjmowanie ziemskiego pokarmu. To właśnie w chwili tej ekstazy, w momencie unoszenia przez aniołów, ukazywano Marię Magdalenę szczególnie w sztuce późnośredniowiecznej w środkowej Europie.
Pozostałości sceny wśród malowideł w Haczowie pozwalają nam dostrzec aniołów, oraz nogi Marii Magdaleny – są one ewidentnie porośnięte włosami. Magdalena unoszona przez aniołów była rzeczywiście ukazywana jako porośnięta włosami niemal na całym ciele poza twarzą, dłońmi i stopami.
Być może do późnogotyckich wizerunków Marii Magdaleny wkradł się motyw z legendy innej świętej, a mianowicie Marii Egipcjanki, czczonej głównie w Kościele Wschodnim; Maria Egipcjanka miała być grzesznicą, która dla odpokutowania swych win umartwiała się na pustyni, gdzie na przestrzeni lat jej ubrania rozpadły się w proch, a jej nagość okrywały jedynie długie włosy. Niewykluczone jednak, że za „włochatością” Marii Magdaleny w sztuce średniowiecznej kryje się coś więcej: Maria Magdalena to nie była całkiem doskonała postać, tylko święta-grzesznica. Tę grzeszność Magdaleny łączono z jej cielesnością, gdyż wedle legendy miała być byłą prostytutką,
a tymczasem zagadnienie nieokiełznanych żądz i popędu w sztuce średniowiecznej często ukazywano pod postacią tak zwanych dzikich ludzi, porośniętych na całym ciele włosami. W tym kontekście można bardzo interesująco zinterpretować postać włochatej Marii Magdaleny jako dualistycznej świętej grzesznicy: jest ona Dziką Kobietą, bo w przeszłości oddawała się cielesnym popędom, ale teraz, po nawróceniu, doznaje mistycznej ekstazy.